Po drugiej wojnie światowej w naszym kraju istniało ogromne zapotrzebowanie na mieszkania. Był to jeden z najważniejszych towarów deficytowych. Owszem mieszkania powstawały, ale były przez długi czas niedostępne dla wielu młodych ludzi. Nie istniał żaden normalny rynek. Mieszkania się raczej zdobywało niż kupowało. W wielu zakładach pracy mieszkania były przydzielane przez specjalne komisje zakładowe i mogły je otrzymać osoby, które się bardzo zasłużyły. Mieszkań po prostu nie było wystarczająco, więc aby je zdobyć uruchamiało się wszelkie znajomości. Nie pomagały nawet słynne książeczki mieszkaniowe, które rodzice zakładali dzieciom we wczesnym wieku, by wkraczając w dorosłość mieli własne mieszkania. Dopiero w latach siedemdziesiątych na rynku mieszkaniowym sytuacja zaczęła się poprawiać. Zaczęły powstawać tzw. osiedla z wielkiej płyty, w których swoją przystań życiową znajdowały setki tysięcy młodych rodzin. Nie ma co ukrywać, że jakość mieszkań nie była zbyt wysoka, a z ekonomicznego punktu widzenia osiedla były dość drogie. Nikt jednak się tym szczególnie nie przejmował, bo mieszkań rzeczywiście przybywało. Technologia była znana już wcześniej i wykorzystywane przez jakiś czas w państwach zachodnich, ale tam okazywała się zbyt droga. Natomiast w naszym kraju cieszyła się bardzo dużym powodzeniem, bo pozwalała w krótkim czasie wybudować dużą ilość mieszkań, co było na rękę wszystkim propagatorom małej stabilizacji.